piątek, 26 grudnia 2014

I.Desjardins "Wigilia Małgorzaty"

Małgorzata Goden cieszy się, że nie musi wyściubiać nosa z domu. Nie żeby nie lubiła świąt Bożego Narodzenia. Nie, nie, wręcz przeciwnie. Nawet przystroiła dom najpiękniej jak umiała. To było w zeszłym roku? Czy dwa lata temu? Sama już nie wie, bo pamięć płata jej figle.
Wcale nie jest tak, że wszyscy ją opuścili i trzeba się nad nią litować. ma dwoje dzieci i wnuki. Ale rodzinne święta ją męczą. Mimo to, co roku mówi sobie, że musi się zdobyć na mały winne, by dzieci nie czuły się winne, że świętują Boże Narodzenie bez niej. Zdają się nie dowierzać, gdy zapewnia, że nie ma nic przeciwko samotnej Wigilii.\
Stale im powtarza:
- Odpocznijcie! Bawcie się dobrze! nie martwcie się o mnie, a sobie przyjemnie spędzę wieczór. Nie kłamie. Cieszy ją świadomość, że mają udane życie.

Sama historia tchnie smutkiem i samotnością. Mam wrażanie, że autor próbuje mnie przekonać, że rzeczywistość wygląda tak, jak o niej mówi. Ja czuję inaczej. Starsza pani lat osiemdziesiąt kilka mieszka samotnie korzystając regularnie z usług fryzjera, pielęgniarki, sprzątaczki i młodego sąsiada. Wokół wszyscy umierają, dzieci i wnuki wiodą gdzieś szczęśliwe życie, a staruszka pozostaje w nieustannym lęku. Ten lęk paraliżuje ją tak bardzo, że nie jest w stanie wyjść poza próg własnego domu. W jej zalęknionym świecie pojawiają się w wigilijny wieczór niespodziewani goście, dzięki którym odkrywa, że tak bardzo bała się śmierci, że w końcu zaczęła bać się życia. Pojawia się mojej głowie wiele pytań, fantazji i niełatwych emocji związanych z książką. Być może to stanowi o jej wartości.
Najpiękniejsze w tej książce są ilustracje kanadyjskiego ilustratora Pascala Blanchet. Dzięki nim książka nabiera prawdziwego uroku. Ilustracje oszczędne, ascetyczne, trochę schematyczne. Całość pięknie, bardzo starannie wydana.


Zdecydowanie dla starszego dziecka. Urok książki doceni przede wszystkim dorosły czytelnik.


I.Desjardins 
Wigilia Małgorzaty
Wydawnictwo Dwie Siostry

niedziela, 14 grudnia 2014

Julia Donaldson "Gruffalo", "Mały Gruffalo"

Julia Donaldson
Gruffalo, Mały Gruffalo
Wydawnictwo EneDueRabe
Mała Mysz w ciemnym lesie chciała zażyć raz ruchu. Kiedy lis ją zobaczył, zaburczało mu w brzuchu.
- Dokąd idziesz tak sama? Tu jest dość niebezpiecznie.
Musisz zjeść ze mną obiad, mała Myszko. Koniecznie.
- Nie, dziękuję. Nie zwabisz mnie tak łatwo, mądralo. Zresztą już mnie zaprosił na obiad Gruffalo.
- Co? Gruffalo?A co to takiego?
- Czyżbyś tego nie wiedział, kolego?
- Straszliwe ma kły, straszliwe szpony i pysk straszliwie uzębiony.
- A gdzie się z nim spotkasz?
- Tu, na tej trawce. On najchętniej jada lisy w potrawce.
- Lisy w potrawce? Cóż, na mnie już czas! - rzekł Lis i w te pędy wziął nogi za pas.
- Oj, lisek-głuptasek! To każdy wie przecież, że nie ma żadnego Gruffalo na świecie.

Ależ wspaniale książki. Szkoda tylko, że ich czytanie zajęło mi niecałe pół godziny.
Szukałam ich od dawna wiedziona recenzjami i kosmicznymi cenami na Allegro.
Przewrotna, pełna inteligentnego poczucia humoru książka dla dużych i małych.
To historia myszy, która z obawy, że zostanie zjedzona przez rożne zwierzęta wymyśla postać potwornego Gruufalo. Jej fantazje urzeczywistniają się, bo okazuje się, że wykreowana z lęku fantazja istnieje naprawdę (Gruffalo) i teraz trzeba znaleźć sposób, by uporać się z wyobrażeniami, które miały chronić, a okazały się zagrażające. Książka o tym ile zamieszania może wprowadzić lęk i jak można sobie z nim poradzić.O tym, że siła jest w nas, że trzeba wykorzystywać własne możliwości i że myśl należy przekładać na działania.
W drugiej części synek Gruffalo postanawia sprawdzić kim jest słynna Ogromna Zła Mycha.
Bardzo polecam. Znakomite ilustracje, których autorem jest Axel Scheffler.