sobota, 25 lipca 2015

Marcin Szczygielski "Tuczarnia motyli"

- Dokąd idziemy?
- Z wizytą - wyjaśniła ciabcia.- Tylko bądź cicho i uważaj.
- Na co mam uważać?
- Na sąsiadów.
Zeszły piętro niżej. Ciabcia rozejrzała się ostrożnie, a potem zapukała do drzwi Monterowej.
- Idziemy do Lili? - zapytała Majka, ale ciabcia nie odpowiedziała.
Za drzwiami przez dłuższy czas panowała cisza. Ciabcia zapukała więc jeszcze raz, a po chwili z wnętrza dobiegł cienki głosik:
- Nikogo nie ma w domu!
- Otwieraj szybko - powiedziała ciabcia cicho. - to my!
Za drzwiami rozległ się jakiś hurgot, coś stuknęło, ktoś zastękał, a potem usłyszały trzask otwieranego zamka. następnie coś znów przesunęło się z hałasem i cienki głosik powiedział:
- Już!
Ciabcia nacisnęła klamkę i szybko weszła do mieszkania, a potem ponagliła Maję:
- Chodź! Szybciej!
Gdy Maja znalazła się w mrocznym przedpokoju, ciabcia ostrożnie zamknęła za mia drzwi.Dziewczynka przez chwilę mrugała powiekami, próbując przyzwyczaić wzrok do ciemności.
- Idźcie do pokoju - odezwał się cienki głosik. - Zamknę.
Maja odwróciła się, popatrzyła na tego kogoś, kto mówił, a potem aż zachłysnęła się ze zdumienia. Obok wieszaka stała mała dziewczynka. Miała nie więcej niż cztery lata, sięgała Mai do łokcia. Długie, bardzo gęste włosy upięła w bardzo nieforemny kok, co wyglądało dziwacznie, ale najbardziej zadziwiający był jej strój. Dziecko miało na sobie długą czarną sukienkę, co najmniej trzy razy za dużą, spiętą dziesiątkami agrafek i klamerek do suszenia bielizny.
- Nie gap się! - powiedziała dziewczynka rozzłoszczonym głosem, a następnie przysunęła do drzwi stojący nieopodal kuchenny taboret, wdrapała się na niego i obróciła pokrętło zasuwy.
- Pani Monterowa?! - wyjąkała Maja.
- Chodź! - Ciabcia pociągnęła ją za łokieć w stronę wejścia do pokoju.
Zdumiona Maja pozwoliła się zaprowadzić i posadzić przy stole. W przedpokoju rozległo się gniewne mamrotanie, odgłos przesuwanego taboretu, a potem do pokoju weszła Lili, podtrzymując obiema rękami fałdy sukienki. Złym wzrokiem zmierzyła maję, a następnie wzięła z kanapy dwie poduszki i położyła je na krześle. Wdrapała się na nie z trudem i usiadła z ponurą mina.
- No i znowu tu jesteś - powiedziała.
- Ale dlaczego...? - Maja popatrzyła na ciabcię baranim wzrokiem.
- A bo my wiemy? - Ciabcia wzruszyła ramionami. Chyba zrobiły to na złość.

Dalszy ciąg "Czarownicy piętro niżej".
Trwają ferie zimowe. Warszawa zasypana śniegiem, który wciąż pada i bardzo komplikuje codzienne życie. Dziewczynka wyjeżdża do ciabci do Szczecina, ale ciabcia i Monterowa są jakieś inne. Zaczynają się dziać przedziwne rzeczy. Pojawia się wątek detektywistyczny, motylołaki oraz wieloletnia wojna. Maja jest w samym centrum wydarzeń, rozwiązuje zawiłą zagadkę.
Kupiłam i dłuuugo czytałam. Początek ciekawy, intrygujący, otwierający. Dalej niestety przeciętnie i momentami nudno. Oczywiście książka ma atuty w postaci ładnego języka, ciekawych postaci, interesujących odniesień. Jednak zabrakło klimatu, poczucia humoru, troski o czytelnika.
Autor zapowiada koleją część. Czekam.