Zapowiadało się okropne, nudne popołudnie. W dodatku nic nie było w telewizji. ale właściwie cały czas coś wisiało w powietrzu. jakaś niezwykłość.
Kiedy w tej okropnej nudzie rozległ się dzwonek do drzwi, pobiegłem szybko je otworzyć i zupełnie zbaraniałem. Na progu stał moja druga babcia, której nie widziałem już chyba rok, z jakimś grubym facetem i trzema walizkami. I w dodatku ten facet powiedział do mnie "Jonapot kiwanok" czy coś w tym rodzaju. Właściwie to nawet szybko domyśliłem się, że to może być Węgier. Bo babcia już prawie rok w Budapeszcie i tam uczy na uniwerku polskiego. jak mieszkała w Warszawie, to uczyła węgierskiego. Bo zna polski i węgierski. ale nie miałem czasu na długie namysły, gdyż wszystko potoczyło się w błyskawicznym tempie.
Na głos babci wyskoczyli rodzice, zaczęły się wylewne powitania, a za chwilę babcia z grubym panem i z trzema walizkami została wciągnięta do jedynego pokoju z meblami. Zrobiło się tak ciasno, że dla nas już właściwie nie starczyło miejsca i staliśmy wszyscy na korytarzu. Okazało się, że babcia wysłała do nas list uprzedzający, że przyjeżdża a myśmy nic takiego nie dostali. Przez chwilę zrobiło się trochę głupio, ze jakby wyszło na to, zer oni nie będą mieli gdzie spać, bo u nas malowanie i takie tam rożne głupoty. Ale tato od razu zarządził, że my z Magdą pojedziemy spać do drugiej babci., a oni już jakoś się poupychają. I wtedy właśnie babcia powiedziało to coś, co wszystkich zupełnie zamurowało.
Krzysio, uczeń klasy czwartej, postanowił być sławny. Po rozważeniu różnych możliwości zdecydował, że zostanie pisarzem. Z pewnością sprzyja temu nieco zwariowany humanistyczno-artystyczny klimat domu, w którym mieszka z rodzicami i młodszą siostra Magdą. Trochę inaczej ocenia umiejętności chłopca nauczycielka j.polskiego Zakapior, ale co tam...
Książka miała kilka wydań. Osadzona jest w realiach, które dzieciom mogą wydać się nieco zabawne.
Samodzielne malowanie ręczników (by pasowały do wystroju), pranie we Frani, zbieranie oszczędności w SKO, Dzień dobry na tatrzańskich szlakach, listy na papierze a nie w skrzynkach mailowych itd. - sentymentalne klimaty, które doskonale pamiętam, a które mogą być przyczynkiem do ciekawych spotkań rodzinnych.
Książka ładnie napisana, pełna lekkiego humoru i ciepła.
Anna Onichimowska
Krzysztofa Pączka droga do sławy
Wydawnictwo Literatura
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz