O wielkiej
mgle
Ledwie w
gospodarstwie ogrodniczym skończyło się lato, zaraz następnego dnia w szyby
szklarni zastukała jesień, jakby jej się nie wiadomo jak śpieszyło.
– Ale
mgła! Jak w pralni! – powiedział tatuś rano, kiedy wyjrzał przez okno.
– Jak w
pralni? – wykrzyknął radośnie mały Cieszko. – Hura! Dziś będziemy mieli
pralnię!
I już ma
ręce w rękawach, a nogi w nogawkach, już wskakuje w kaloszki i wybiega na dwór.
Ale tuż za
progiem zatrzymał się i zaczął się bezradnie rozglądać na wszystkie strony.
Tego, co zobaczył, jeszcze nigdy w życiu nie widział. Na dworze nie było nic.
– Tatusiu,
mamusiu, ukradli nam szklarnię, inspekty, szopę z narzędziami i płot! Wszystko
nam ukradli!
Rodzice
rzecz jasna się uśmiali. I zaraz wyjaśnili chłopcu, że to nie jest sprawka
żadnego złodzieja, tylko wszystko zakryła gęsta mgła. I wszystko się znowu
odkryje, kiedy mgła opadnie albo się wzniesie, bo na pewno nie zostanie na
stałe, spokojna głowa.
– Coś
pięknego! – Cieszko rozglądał się, urzeczony mlecznym powietrzem. – Czy mogę
trochę pochodzić we mgle?
– Możesz –
pozwoliła mama – ale oddychaj przez nos i uważaj, żebyś się nie potknął.
– Będę
uważał! – odpowiedział Cieszko i przy wtórze blaszanego łoskotu konewek zarył nosem
w zagonek marchewki.
– Cześć,
konewki! Chodzę sobie we mgle – powiedział, zanim ktokolwiek zdążył go o coś
zapytać.
– Jasne,
na brzuchu! – zachichotały konewki.
Kiedy
ocynkowany śmiech ucichł, Cieszko usłyszał płacz. Był to płacz rozdzierający.
Czyli taki, który chciałby się rozedrzeć na pół i przestać płakać, ale nie daje
rady, więc drze się dalej i wciąż płacze.
– Kto tu
płacze? – zapytał Cieszko.
Nikt nie
odpowiedział.
– Czy to
ty, mgło?
– Nie –
rozległo się pomiędzy jednym szlochem a drugim.
– No to
kto?
– Ja,
Katarzynka! – odpowiedział głosik, całkiem już porwany na strzępy przez płacz.
Cieszko
najpierw się przestraszył, bo nie wiedział, co się jego koleżance stało. Ale
potem, jak to zwykle bywa z mężczyznami, w jednej chwili był gotów do
działania.
–
Katarzynko, nie płacz, już ci idę na pomoc! – krzyknął.
Dziewczynka
przestała płakać. Odetchnęła z ulgą, że akcja ratunkowa się rozpoczęła, i
zamilkła. Ale kto wie, czy to nie był błąd. Chłopiec stanął bezradnie we mgle i
nie wiedział, gdzie ma iść. Po chwili powiedział:
–
Katarzynko, może lepiej płacz, prędzej cię znajdę, jak będziesz płakać.
Dziewczynka
posłusznie, zgodnie z poleceniem, uderzyła w płacz.
Cieszko z
rękoma wyciągniętymi przed siebie ostrożnie zrobił parę kroków we mgle.
– Tu
jesteś! No to już nie płacz. – Cieszko pogłaskał coś zimnego.
Płacz się
urwał.
– Płacz
dalej, Katarzynko, to była pompa.
Katarzynka
znowu się rozbeczała.
– Tu
jesteś! No to już nie płacz. – Chłopczyk namacał w końcu coś, co pod względem
wysokości mogło odpowiadać zaginionej koleżance.
Płacz
ustał.
– Możesz
dalej beczeć, Katarzynko, to była łopata – oznajmił zrezygnowany Cieszko, a
kiedy potem jeszcze z radością objął pień jabłoni, westchnął:
– Wiesz
co, Katarzynko? Lepiej płacz bez przerwy, bo zdaje się, że to znowu nie jesteś
ty. No tak, to nie ty.
Żeby nie
trzymać was długo w napięciu: Cieszko nadział się jeszcze na furtkę, a potem
nareszcie trafił na swoją jedyną i najlepszą koleżankę.
– Już cię
mam! – ucieszył się, kiedy namacał jej głowę i włosy, a w nich dwie spinki w
kształcie margerytek, w których było jej bardzo do twarzy. I zaraz troskliwie
zapytał, co się stało.
–
Zgu-bi-łam oku-lar-ki… – zaszlochała Katarzynka.
– No to je
znajdziemy, nie martw się – powiedział Cieszko, przykucnął i zaczął po omacku
szukać na ziemi okularków. Bardzo ostrożnie, żeby ich przypadkiem nie
zmiażdżyć.
– Nie
znaj-dzie-my – pokręciła głową Katarzynka.
Cieszko
wstał i podszedł do niej blisko, żeby w tej mgle widzieć dobrze jej twarz. Bo
właśnie sobie przypomniał, jak kiedyś mama chciała nawlec igłę i szukała
okularów tak gorliwie, że wywróciła cały pokój do góry nogami, a w końcu
okazało się, że miała je na czole, trochę przesunięte do góry. Katarzynka nie
miała swoich okularków na czole. Miała za to, jak zauważył Cieszko, niemal
doszczętnie wypłakane oczy.
Kiedy
patrzył na te wypłakane oczy, wpadł mu do głowy świetny pomysł, z tych
świetnych pomysłów, co mu czasem wpadały do głowy.
–
Marchewka! – krzyknął.
Wziął
Katarzynkę za rękę i poprowadził ją pomiędzy zagonki.
–
Marchewka? – zdziwiła się dziewczynka.
– Na oczy
najlepsza jest marchewka – oświadczył synek ogrodników, wyciągając z zagonka
pomarańczową karotkę. – Kto je marchewkę, ten ma dobry wzrok. Tak mówił tatuś,
a tatusiowi powiedział to pan doktor Kment.
Mówiąc te
słowa, otworzył swój ogrodniczy nożyk z wygiętym ostrzem, oczyścił marchewkę z
ziemi i podał ją we mgle Katarzynce.
– Masz,
chrup! – polecił. – Może po tej marchewce nie będziesz więcej potrzebować
okularków.
Rozległo
się chrupanie, a w tym czasie Cieszko już wyciągał następną marchewkę.
– Poprawia
ci się wzrok? – zapytał.
– Nie –
odpowiedziała Katarzynka.
– To zjedz
jeszcze jedną. – Chłopczyk znowu wetknął rękę z marchewką w gęstą mgłę. –
Smaczna?
– Nie
wiem.
– Jak to
nie wiesz?
– Jeszcze
nawet nie spróbowałam.
– Nie
spróbowałaś? – roześmiał się Cieszko. – Przecież słyszę, jak chrupiesz!
– Ja wcale
nie chrupię, to ty chrupiesz – powiedziała Katarzynka.
– Ja? Coś
ty, ja nie chrupię. Żadnej marchewki nawet nie nadgryzłem – zaklinał się
chłopiec.
Najciekawsze,
że cały czas słychać było chrupanie.
– No nie,
mam już tego dosyć – zirytował się Cieszko. – Kto chrupie?
I wtedy z
mgły dobiegł ich złośliwy śmiech. A zaraz potem biała mgła cicho się podniosła
i nagle okazało się, że już jej nie ma.
– Poprawia
mi się wzrok! – wykrzyknęła radośnie Katarzynka. – Widzę rozmazany płot, widzę
rozmazanego ciebie i widzę rozmazanego… Hugona!
Faktycznie.
Być może wyda się to wam niewiarygodne, ale był to naprawdę łobuzisko Hugo. To
on zabierał Czeszkowi niewidzialne marchewki i natychmiast je chrupał we mgle.
Teraz właśnie kończył chrupać tę drugą i ze śmiechu trzymał się za brzuch.
Cieszko na
dobre się rozeźlił.
- Hugo! Ty
łobuzie! Mało ci, że będziesz miał tróję ze sprawowania za kradzież naszej sałaty?
Chcesz mieć dwóję ze sprawowania za kradzież naszej marchewki?!
Ale Hugo
zwyczajem takich właśnie gagatków, nic sobie z tego nie robił. Spokojnie
kroczył ścieżką, gryzł marchewkę, która nie była jego własnością, i zawadiacko
odrzucił nać lukiem przed siebie, żeby móc ją zgrabnie kopnąć. A ta kopnięta nać
wylądowała tuż obok małych okularków, które leżały na dróżce.
-
Patrzcie, co znalazłem! – pochwalił się łobuzersko Hugo, kręcąc okularami na
palcu tak ryzykownie, że mogły w każdej chwili wylecieć jak z procy i rozbić
się o kamień.
Książka, która daje tyle ucieszki, że szkoda byłoby przegapić ją w swoim księgozbiorze. Cieszko, a właściwie Boguszek jest synem państwa ogrodników. Mieszka za miastem w domu z żółtymi okiennicami. Ma psa Kwika, uroczą koleżaneczkę Katarzynkę i prześladowcę - łobuza o imieniu Hugo. Każdego dnia znajduje powód, by wieczorem podsumować dzień stwierdzeniem: tośmy się dziś znowu nacieszyli światem.
Chłopiec znajduje ucieszkę nawet wtedy, gdy parzy się pokrzywami, bo wtedy może obserwować na swoim ciele dziwne bąbelki. A gdy przytrzaśnie sobie kciuk drzwiami, rozpromieniony zauważa swój niebieski paznokieć. Gdy gradobicie niszczy warzywa i owoce, on podziwia piękne białe kuleczki itd, itd...
Bardzo polecam na chwile pełne ucieszki.
Zdeněk Svěrák
Ucieszki Cieszka
Ilustracje Ewa Stiasny
Wydawnictwo Dwie Siostry
Książka, która daje tyle ucieszki, że szkoda byłoby przegapić ją w swoim księgozbiorze. Cieszko, a właściwie Boguszek jest synem państwa ogrodników. Mieszka za miastem w domu z żółtymi okiennicami. Ma psa Kwika, uroczą koleżaneczkę Katarzynkę i prześladowcę - łobuza o imieniu Hugo. Każdego dnia znajduje powód, by wieczorem podsumować dzień stwierdzeniem: tośmy się dziś znowu nacieszyli światem.
Chłopiec znajduje ucieszkę nawet wtedy, gdy parzy się pokrzywami, bo wtedy może obserwować na swoim ciele dziwne bąbelki. A gdy przytrzaśnie sobie kciuk drzwiami, rozpromieniony zauważa swój niebieski paznokieć. Gdy gradobicie niszczy warzywa i owoce, on podziwia piękne białe kuleczki itd, itd...
Bardzo polecam na chwile pełne ucieszki.
Zdeněk Svěrák
Ucieszki Cieszka
Ilustracje Ewa Stiasny
Wydawnictwo Dwie Siostry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz