niedziela, 4 listopada 2012

Marcel A.Marcel "Oro" czyli nie oceniaj treści po okładce

Marcel A.Marcel (Dana Łukasińska, Olga Sawicka)
Oro
Ilustrował Krzysztof Ostrowski
Wydawnictwo Marginesy

 Tu czekała wszystkich kolejna afera. Na środku kuchni stał Oko z zaparowanymi okularami, przez które nie widać mu było oczu. Wyglądał jak postać z kreskówki. Nad nim stała Wanda. Była zła. Bardzo zła.
- Od kilku tygodni znikają jajka. Jak kamfora. Nikt ich nie je, nie gotuje, nie smaży. Po prostu znikają. Aż tu nagle...- zawiesiła głos i poraziła spojrzeniem Oko, który wykręcał palce, nerwowo przełykając ślinę.-...zabierałam pościel do prania i co odkryłam w twoim łóżku?!
- Jajka...- dopowiedział Oko.
- Były zepsute! Popękane. Co z nimi robiłeś? Słucham!
- Nie mogę powiedzieć. Naprawdę. Nie mogę - Oko mówił jak skazaniec.
- W takim razie masz bana na telewizor przez tydzień! A teraz marsz do pokoju! - Wanda była stanowcza.
- Przepraszam...-wyszeptał Oko. Broda mu się trzęsła, ale dzielnie nie rozpłakał się, idąc korytarzem i mijając wpatrzoną w niego rodzinkę. Zrobił to dopiero w swoim pokoju, na widok świeżej pościeli i zabłąkanego na podłodze piórka. Po jajkach, z których miały wykluć się jego dzieci, nie zostało śladu.
Wanda wściekle tłukła szafkami i patelnią. Najbardziej bolała ją tajemnica. Jej ulubieniec, oczko w głowie całej rodziny, Miał przed nią sekrety! Po co mu te cholerne jajka?!
- Mamo, ja wiem po co - usłyszała głos Leny. Odwróciła się do niej szybko.- to delikatna sprawa...- Wanda zrozumiała intencję Leny i po chwili rozmawiały zamknięte w sypialni rodziców. Lena opowiedziała o swoich przypuszczeniach dotyczących Oka. Nie mogła zacytować Oro i tego, co on wiedział, bo wypadłoby to całkiem niewiarygodnie. Więc udawała, że jej wiedza na temat działań Oka wynika z prostej dedukcji: często z jego pokoju dochodzi gdakanie, Oko najwyraźniej udaje kurę, poza tym poruszył kiedyś temat rodzenia przez mężczyzn, a wielokrotnie deklarował chęć posiadania własnego dziecka. Wniosek? Podbieranie jajek służy procesom prokreacyjnym. Oko liczy na wyklucie się z nich kurczaczka. Dziecka. Jego dziecka. Kiedy Lena skończyła mówić, Wanda zrozumiała, że postąpiła wobec malca okropnie. Przyznała Lenie rację - jej rozumowanie brzmiało bardzo logicznie i układało się w całość. Jak mogła wykazać się aż takim brakiem intuicji? Dlaczego się nie domyśliła? Jak mogła go tak srodze ukarać? I tak dalej w ten deseń. Kiedy na chwilę przestała się użalać, Lena zręcznie wykorzystała moment i podsunęła Wandzie pewien pomysł...
Następnego dnia wieczorem do pokoju Oka weszli Wanda i Roman. W pudełku po butach wyścielanym wełną leżały trzy jajka.
- To nie ja - bronił się.- Ja ich nie pobrałem. Narzekam! - mówił z ręką na sercu. 
- Wiemy, że to nie ty. To dla ciebie, głuptasku. Roman ostrożnie położył jajka na łóżku. - Byliśmy z mamą na zakupach i kupiliśmy specjalne jajka dla Oka.

Dobra książka.
Przeczytałam te lekturę zachęcona recenzjami. Rzeczywiście wartościowa pozycja dla starszego czytelnika. Opowiada historię Leny oraz jej pięciorga przyszywanego rodzeństwa, którzy wraz z Wandą i Romanem tworzą rodzinę zastępczą. Tu  każdy nosi swoją osobistą historię, ale też każdy zostaje z nią świadomie przyjęty. Interesującą postacią jest tytułowy bohater - Oro. Mieszka w szafie, pojawia się nieproszony, jest bystrym obserwatorem i rzeczowym doradcą. Wnosi wiele zamieszania w codzienność Leny.
Książka zaciekawia drugim człowiekiem, uczy wrażliwości i cierpliwości w relacjach, jest lekcją przyjaźni.
Zastanawiałam się, czy autorki nie za bardzo "nafaszerowały" powieść ludzkimi dramatami. Chyba można by trochę oszczędniej...Nawet dla mnie, psychoterapeuty, to duża dawka, a jak rozumiem, adresatami książki są młodzi czytelnicy.
Zdecydowanie przeszkadza mi okładka, która bardziej odstręcza niż zachęca (pokazywałam ją kilkorgu dzieciom - mówiły, że mają skojarzenia z anime). Rażące jest używanie wtrąceń z języka młodzieżowego w tekście, ponieważ brzmią bardzo nieautentycznie. I jeszcze psychologiczne wywody i wyjaśnienia... Lepiej byłoby wnioski pozostawić czytelnikowi, niż dawać mu gotowe rozwiązania. Z mego punktu widzenia na tym polega magia książki, że pozwala się czytelnikowi szukać, przeżywać, nazywać i dopiero wtedy uznawać za swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz