niedziela, 9 marca 2014

Grzegorz Gortat "Muszkatowie czyli jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - na miłe popołudnie, ale bez wielkich achów i ochów

Dom, w którym mieszkała pani Zimmerman, znajdował się o dziesięć minut drogi. Stał na obrzeżach starej willowej dzielnicy, którą ostatnia wojna szczęśliwie oszczędziła. Pani Zimmerman nie była jego jedyną lokatorką. Ogrodzony od ulicy wysokim murem, równie stary jak wiekowe drzewa w otaczającym go ogrodzie, dwupiętrowy budynek miał wiele pokoi i przez lata zgromadził mnóstwo historii o jego przychodzących i odchodzących mieszkańcach.
Szli całą czwórką szeroką aleją prowadzącą do bramy wejściowej, mijając dużą tablicę informacyjną z napisem "DOM SPOKOJNEJ STAROŚCI".
- To tu mieszka pani Zimmermann? - zapytał uczeń profesora Kokoszki.
- Ja wyjaśnię - wyrwała się Muszka. - Pani Zimmermann sama mi o wszystkim opowiadała. Jak miała dziesięć lat, wybuchła wojna i cała jej rodzina zginęła. Dlatego jest sama.
- Była nauczycielką naszej babci, a potem mamy, stąd mama ją zna - wtrącił Sumo. - Choć całe życie uczyła dzieci, swoich nie miała. Staramy się odwiedzać panią Zimmerman przynajmniej raz w tygodniu. Ostatni raz byliśmy dwa tygodnie temu, a to dlatego, że był koniec roku szkolnego, a potem rodzice się szykowali do wyjazdu.
- Lubię tu przychodzić - ciągnęła Muszka. - Pani Zimmermann zna dużo ciekawych historii.
Przy murze, po prawej stronie bramy, na niewysokim cokole, stała naturalnej wielkości rzeźba z kamienia.
- A to kto?
- Święty Antoni - wyjaśnił Tymon. - Kiedyś był tu zakon franciszkanów. Jeszcze przed wojna władze zakonu zapisały cały teren jakiejś organizacji charytatywnej, która miała tu prowadzić dom spokojnej starości.
- To ma być Antoni? Akurat! Wcale niepodobny! - Zadzierając głowę mężczyzna przypatrywał się figurze. - Sam by się nie poznał.
Tymon już się przymierzał, żeby zapytać: "Skąd pan może to wiedzieć?", lecz Muszka weszła mu w paradę:
- Ale jeszcze dlatego lubię tu przychodzić, że mogę się bawić z pieskami.
- Bo to dość nietypowy dom opieki - dodał Sumo. - Starszym ludziom wolno trzymać zwierzęta. Podobno dzięki temu czują się mniej samotni.
W chwilę potem przekroczyli bramę i pytanie, które Tymon miał na końcu języka, wyleciało mu z głowy na widok tego, co zobaczył.
- Gdzie są wszyscy? - wydukał.

Rodzice trójki rodzeństwa Muszkatów wyjechali na weekend do Londynu.Dzieci zostały pod opieką pani Zawady, która wprost z domu Muszkatów udaje się do sanatorium. I tu sprawy się komplikują. Taksówka pani Zawady odjeżdża, a przylot rodziców opóźnia się na skutek strajku kontrolerów lotów w Londynie. Tymczasem do drzwi puka nieznajomy, zwany dalej Wieloimiennym. Wzbudza zaufanie dzieci i papugi Sancho Pansa. Zostaje zaangażowany, do czasu wyjaśnienia sytuacji, w roli opiekunki do dzieci. Kim jest Wieloimienny? Dlaczego ma alergiczny kaszel? Kim jest Szef  i hrabia Marcel von Fobiańczyk?  - na te i wiele innych pytań, które pojawią się w książce, odpowiedź przyjdzie m.in w Domu Spokojnej Starości.
Książka napisana ładnym językiem, wartka akcja, sytuacyjne poczucie humoru, klimat tajemniczości. Wszystko co dzieciom może się podobać Jednak pomysł na książkę sztampowy, przewidywalny, mało zajmujący. Inaczej - jedna z wielu, dobra, ale szybko pójdzie w zapomnienie. Chyba lepiej wypożyczyć niż kupić.

Grzegorz Gortat
Muszkatowie czyli jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Ilustracje Katarzyna Kołodziej (nie zatrzymują...)
Wydawnictwo Literatura


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz