piątek, 4 lipca 2014

Anna Onichimowska "Najwyższa góra świata"

Mam wszystko

Basia była dziewczynką, która miała wszystko. Miała rodziców i babcię, i własny pokój. A
w pokoju pełno zabawek. Najładniejszych.
Wyszła Basia po obiedzie z babcią na podwórko. Była ubrana w różową sukienkę z
falbankami, białe rajstopy i białe buciki. Babcia niosła pod pachą wózek, a w nim najnowszą lalkę
Basi - Weronikę.
- Zostaw, babciu - poprosiła Basia. - Ja sama.
- Usiądę sobie na ławce - powiedziała babcia, stawiając wózek. - O, tu, na słońcu.
- A ja pójdę z Weroniką na spacer. - Basia poprawiła fałdy lalczynej spódnicy.
- Tylko nie odchodź za daleko - upomniała ją babcia i pochyliła się nad robótką na drutach.
Rozejrzała się Basia po podwórku. Nie było dużo dzieci. Większość chodziła do
przedszkola, a te jeszcze nie wróciły. W piaskownicy siedziały siostry Ala i Ola i patrzyły na nią.
Trzy inne dziewczynki grały w gumę. Było jeszcze kilku chłopców, ale na nich nie zwracała Basia
uwagi. Skierowała się wolno w stronę piaskownicy. Ala szepnęła coś do siostry, a ta uśmiechnęła
się do Basi i pomachała ręką.
- Chodź do nas! - zawołała. - Bawimy się w sklep! Ala ma piekarnię - tłumaczyła, kiedy
Basia podeszła już blisko. - A ja bym chciała mieć sklep z jarzynami. Mogłabyś u nas kupować.
- Mam nową lalkę - pochwaliła się Basia.
- Ładna - przyznała Ola.
- Jak się nazywa? - spytała Ala.
- Weronika - powiedziała Basia. - Tak jak moja babcia.
- Chodź do nas - zachęciła Ola.
- Nie mogę - pokręciła głową Basia i wzięła lalkę na ręce.
- Dlaczego?
- Bo ja mam ładną sukienkę. - Basia włożyła Weronikę na powrót do wózka, poprawiając
poduszkę.
- Ja też mam ładną - oburzyła się Ala, otrzepując się z piachu.
- Ale brudną - powiedziała pogardliwie Basia i zasłoniła Weronikę parasolką. - Żeby nie
miała piegów...
- Piegi wcale nie są brzydkie - zaczęła się bronić Ala, marszcząc piegowaty nosek. - A
sukienkę się wypierze.
- Idę - Basia odwróciła się i już miała pchnąć wózek, gdy zatrzymał ją głos Oli.

- Przecież możesz się z nami bawić, nie wchodząc do piaskownicy. Tu będzie lada. -
Zdmuchnęła piach z drewnianej barierki. - Może jabłuszko dla Weroniki?! - krzyknęła nagle
zmienionym głosem. - Śliczne, czerwone jabłuszko! - zachwalała, lepiąc pigułę z piachu.
Ale Basi już przy piaskownicy nie było. Szła, pchając przed sobą wózek w stronę dużego
kasztana, pod którym grały w gumę trzy dziewczynki. Nie przerwały gry, kiedy stanęła,
przyglądając się ich poobijanym kolanom.
- Mam nową lalkę - powiedziała.
- Poczekaj, zaraz kończymy - wysapała jedna, wyplątując się z gumy.
Druga ciekawie pochyliła się nad wózkiem.
- Mówi coś? - spytała.
- Pewnie - Basia wyjęła Weronikę z wózka, przechyliła, a ta zaczęła powtarzać śpiewnie:
„mama, mama”.
- Twoja kolej - wtrąciła się trzecia, odrywając koleżankę od lalki. - Daj potrzymać -
wyciągnęła ręce w kierunku Basi, która cofnęła się gwałtownie, a potem, bez słowa włożyła lalkę
do wózka i ruszyła w kierunku babci.
- Chytrus! - krzyknęła za nią dziewczynka, ale Basia nawet się nie obejrzała.
Usiadła na ławce, i patrzyła, jak migają szybko babcine druty.
- Co to będzie? - spytała.
- O, już jesteś? - zdziwiła się babcia. - Nie chcesz pobawić się z koleżankami?
- One nie mają żadnych zabawek - wzruszyła ramionami Basia. - Co to będzie? -
powtórzyła.
- Taki komplet: czapka i szalik.
- Dla mnie?
- Nie, dla twojej mamy.
- A dlaczego nie dla mnie? - nadąsała się dziewczynka.
- Bo ty już masz - roześmiała się babcia.
- A mama nie ma? - Basia była w dalszym ciągu niezadowolona. Siedząc na ławce,
obserwowała, jak podwórko się zapełnia. Dzieci wracały z przedszkola.


Przepiękna książka. Literacko doskonała. Tylko dla kogo?
Książkę stanowi zbiór dziewięciu opowiadań. W każdym z nich narratorem jest dziecko, które musi zmierzyć się z różnego różnymi stratami, lękami, nadziejami, frustracjami. Przeczytałam tomik od razu. Dałam radę, choć płakałam prawie przy kazdym opowiadaniu. Jestem dorosła, wytrzymałam. Adresatami książki są dzieci od piątego roku życia. Mam wątpliwości, czy to na pewno adekwatna grupa czytelników. Oczywiście wiele dzieci musi się mierzyć i z rozstaniami, i z brakiem akceptacji, i samotnością, i rozpadem rodziny, ale jeśli celem książki było przedstawienie dramatu emocjonalnego dziecka, to został on osiągnięty. Jeśli był inny, to ja nie umiem go znaleźć...
Polecam opowiadania wybiórczo, do konkretnych sytuacji, do  wspólnych rozmów.
Nie jest to książka, którą chciałoby się dostać w prezencie. Uważam jednak, że jest jedną z najwartościowszych jaką przeczytałam, bo pozwala mi poczuć dramat cierpiącego dziecka.
.
Anna Onichimowska 
Najwyższa góra świata
Wydawnictwo Literatura

1 komentarz: