poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Renata Piątkowska "Wszystkie moje mamy"



Pana Szymona Baumana codziennie można spotkać w parku. W długim płaszczu i czarnym kapeluszu spaceruje asfaltowymi alejkami, a potem zmęczony siada na ławce. Może tak siedzieć godzinami. Ma przymknięte oczy i wygląda, jakby drzemał. Ale on nie śpi i chyba nikt z was nie zgadłby, o czym wtedy myśli. Kiedyś opowiedział mi o tym, a zaczął tak:
- Wystarczy, że zamknę oczy, a znowu widzę pod powiekami te obrazy. Jedne trochę wyblakłe, jakby zamazane, na innych widać wyraźnie każdy szczegół. Ciągle powracają, a wraz z nimi ten mały chłopczyk w krótkich spodenkach i sznurowanych bucikach. Te sznurowadła to było moje utrapienie. Kiedy biegłem przez podwórko, zawsze wlokły się za mną po ziemi, a gdy próbowałem je zawiązać, zamiast kokardek wychodziły mi wielkie supły. Ale kto by tam przejmował się sznurowadłami, kiedy trzeba było kryć się za śmietnikiem, bo najlepszy kolega Dawid ostrzeliwał mnie spod trzepaka. Wołał przy tym:
- Pif-paf! Pif-paf! Już po tobie!
- Nieprawda! Wcale mnie nie trafiłeś! - upierałem się i przywierałem mocniej do ziemi.
- No dobra, to teraz ja uciekam, a ty mnie gonisz - rozkazywał i już gnaliśmy dookoła kamienicy, wymachując drewnianymi karabinami.
Dawid czasem lubił udawać rannego. Obwiązywał sobie wtedy kolano chusteczką i kuśtykając przez podwórko, jęczał:
- Ojej, dostałem w nogę. Strasznie boli. Należny mi się medal.
Medale robiliśmy z guzików owiniętych w złotka z chanukowych pieniążków z czekolady. Ponieważ obaj byliśmy dzielnymi generałami, to przy każdej okazji Dawid wręczał mi jeden medal, a ja drugi, taki sam, dawałem jemu. W domu ciągle słyszeliśmy, że nadciąga wojna, więc postanowiliśmy, że z najwyższego drzewa na naszym podwórku będziemy obserwować, czy ta wojna juz nadchodzi.
- A co zrobimy, jak zobaczymy niemieckich żołnierzy? - spytał Dawid.
- No, jak to co? Powiemy mojemu tacie! Mina im zrzędnie, jak zobaczą, z kim zadarli! - zawołałem, bo przecież wiadomo, że mój tata jest najsilniejszy na świecie. - Możemy też walić w nich z góry ogryzkami - dodałem po namyśle.
 - Albo zostaniemy szpiegami. - Dawid, jak zwykle, miał zwariowane pomysły. - Zakradniemy się w nocy do ich obozu i zabierzemy wszystkie pistolety. i jeszcze nasikamy im do hełmów - zachichotał.
- Tak, właśnie tak wyobrażaliśmy sobie te wojnę - westchnął pan Szymon. - Ale kiedy wybuchła, na nic zdały się nasze drewniane karabiny, ogryzki i punkt obserwacyjny na drzewie. W całej Warszawie słychać było wybuchy i terkot karabinów maszynowych. Kiedy nadlatywały niemieckie bombowce, najpierw rozlegało się takie dziwne brzęczenie, a potem samoloty z każdą chwilą robiły się oraz większe. Wtedy musieliśmy chować się w piwnicy, a one krążyły nad nami jak wściekłe osy. w wielkich brzuchach miały pełno bomb, które spadały na miasto ze świstem.

Piękna książka. Jest hołdem złożonym Irenie Sendlerowej i jej podobnym za ocalenie około 2500 dzieci z warszawskiego getta. Szymek jest jednym z ocalonych.
Historia opowiedziana  z perspektywy dziecka z niezwykłą wrażliwością i wyczuciem jego emocjonalności.
Dramatyzm książki polega, według mnie, na tym, że jesteśmy świadkami rozpadu dziecięcego świata, i tego realnego, i tego fantazyjnego. To co, można było w nim ocalić, zostało podjęte przez ofiarnych dorosłych. Inne sprawy dotknęła bezradność.
Jedna z lektur obowiązkowych na półce.

Renata Piątkowska 
Wszystkie moje mamy
Ilustracje Maciej Szymanowicz
Wydawnictwo Literatura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz