piątek, 1 lutego 2013

Ksiazka wartościowa, ale dość kontrowersyjna


Ulf Stark
Magiczne tenisówki mojego przyjaciela Percy’ego
Ilustracje Magdalena Kucharska 
Wydawnictwo zakamarki 

W pokoju wypoczynkowym graliśmy w hokejarzyki. Mój brat to uwielbiał. Ja nienawidziłem. Ciągle przegrywałem. I ciągle musiałem być Rosją.
- A ja wiem o jednej tajemnicy - powiedziałem, wydłubując krążek z bramki.
- Jakiej tajemnicy?
- To tajemnica - odparłem.
Wyszczerzyłem w uśmiechu niekompletną jedynkę, którą złamałem sobie na kamiennych schodach. Mój brat skupił się na grze i się nie odzywał. Na pietrze słychać było, jak mama gra na pianinie i śpiewa pięknym falującym głosem. W sąsiednim pokoju siedział tata i mówił głośno do siebie. Uczył się francuskiego. BĄ-DĄ.
Mój brat uderzył z całej siły w krążek.
- Mam gdzieś twoje śmieszne tajemnice - powiedział i wymierzył taki strzał, że mój czerwony bramkarz przypłacił to wgięciem na blaszanej twarzy. 
- Ale to jest tajemnica o GOŁYCH BABACH - powiedziałem. 
- Wtedy mój brat wypuścił z rąk uchwyty, tak że udało mi się posłać krążek marudnego kapitana mojej drużyny.
- Że co? - wykrztusił i zrobił się biały na twarzy jak beza.
- Gołych babach BEZ UBRANIA - wyjaśniłem i oddałem strzał.
Jego bramkarz nie miał szans! Ale kiedy ten jeden jedyny raz udało mi się strzelić gola, mój brat nawet tego nie zauważył. Bo właśnie zamierzał mnie udusić. 
- Byleś w moim pokoju? - zasyczał
- Co?
- Przecież gadałeś o gołych babach!
- Masz gołe baby w pokoju?  
- Grzebałeś w mojej szafie! - zawołał. - Nie mówiłem, że masz się od niej trzymać z daleka?!
I uderzył mnie pięścią w ramię. Zawsze tak robił, kiedy się złościł. Na moich krępych ramionach kwitły siniaki we wszystkich kolorach tęczy. Przypominały refleksy, które w słoneczne dni rzucał na ścianę nasz kryształowy żyrandol. Nigdy mu nie oddawałem. Wcale nie dlatego, żebym był jakoś szczególnie grzeczny, jak sądzila mama. Tylko dlatego, że mój brat odrąbałby mi rece.
Po chwili rozbeczałem się, choć mój brat mi zakazał. Mama przerwala granie. A tata przyszedl do nas i zapytał, co się dzieje.
- Nic- odparł mój brat. - Ulf tylko spadł z krzesła i uderzył się ramię. Popatrz, co sobie zrobił! 
Podciągnął mi rękaw czerwonej kraciastej koszuli i pokazał swoje ramie cale w siniakach. Tata nałożył okulary, żeby się lepiej przyjrzeć
- Ojojoj, biedaku - tata pogłaskał mnie rękami pachnącymi dentystą.
- Miałem mu właśnie podmuchać - powiedział mój brat.
- Jacy wy jesteście kochani - powiedział tata. - Co za szczęście, że macie siebie nawzajem. 
- To prawda. Wielkie szczęście - zgodził się mój brat.
Wtuliłem się w rozpinany sweter taty i tak stałem, pociągając nosem, poplamiłem smarkami jego czerwony krawat. 
  
W pierwszej odsłonie pojawia się odruch - nigdy w życiu takiej książki dla dzieci. Ale tylko w pierwszej...

Ciekawie napisana, bez żadnych moralizatorskich i wartościujących sądów. Historia Ulfa przedstawiona jest tak zwyczajnie i tak dosłownie, że nie ma możliwości, by uczucia się nie wzbudziły.
Są zatem gole baby, nadużycia koleżeńskie, niosące ryzyko zagrożenia życia i zdrowia zabawy, przemoc, rywalizacja. To na pewno zobaczy dziecko, kiedy przeczyta książkę. I tu moja obawa, czy lektura nie jest zbyt instruktażowa i uogólniająca. Trzeba by pomóc młodemu czytelnikowi zobaczyć co kryje się za zasłoną rożnych zachowań - samotność, wyalienowanie, opuszczenie przez dorosłych, pragnienie uznania, przyjaźni, budząca się seksualność.

Na pewno jest to lektura, która wymaga rozmowy, albo rozmów. Zaprasza do podjęcia bardzo trudnych dla dziecka tematów i jeśli tak patrzeć na tę książkową propozycję, to warto po nią sięgnąć.
Mam wrażenie, że autor wystawia cenzurkę doroslym.
Nieobecni rodzice, mający minimalny dostęp do świata swoich dzieci, niezaciekawieni ich życiem i przeżyciami. Rodzice, którzy nie poddają swojej roli refleksji i opisują dziecko zgodnie ze swoimi wyobrażeniami i fantazjami. Rodzice tak zajęci swoimi sprawami i trudnościami, że opuszczają emocjonalnie swoje dzieci.
Jedynym dorosłym, który budzi zaufanie jest nauczycielka techniki, czy jak kiedyś się mówiło zajęć praktyczno-technicznych. I tego sobie życzmy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz