poniedziałek, 20 maja 2013

Katarzyna Ryrych "Wyspa mojej siostry"



Nadeszło lato. W oknie na pierwszym piętrze pojawiła się siatka, aby kot mógł czuć wszystkie zapachy, jakie przynosił ze sobą ciepły wiatr, na naszym balkonie zakwitły białe i różowe petunie, a Pippi dostała nową niebieską sukienkę, w której jeszcze bardziej niż zwykle przypominała chmurę. Świadectwo, które przyniosłam do domu, miało czerwony pasek i z tej okazji Pippi zrobiła wspaniały truskawkowy deser. Tak zaczęły się wakacje.
Już pierwszego dnia Tata dał nam pieniądze, abyśmy poszły na basen. Pippi zapakowała dwa kąpielowe ręczniki - swój niebieski i mój żółty, i dwa koce - zielony i oczywiście niebieski. Moim zdaniem zupełnie wystarczyłby jeden koc, ale Pippi musiała mieć wszystko swoje i do tego niebieskie. Dlatego jedna trzecia rzeczy w naszym domu była niebieska. Jeśli chodzi o mnie, to nie miałam swojego ulubionego koloru i wcale ie przeszkadzałoby mi opalanie się razem z Pippi na jednym kocu ani wycieranie się jednym, choćby nawet niebieskim ręcznikiem. Ale Pippi to była Pippi i na jej wyspie panowały zupełnie inne prawa. Dla wielu ludzi, którzy znali moją siostrę, były one bardzo dziwne, ale oczywiście nikt nie musiał jej naśladować. Ale kiedy prawa Pippi próbowały przedostać się na inne wyspy, zaczynał się bałagan.
Ot, jak choćby wtedy, gdy w sobotnie popołudnie ciemnowłosy chłopiec spadł z roweru i ktoś wezwał jego mamę. Tego dnia była w swojej cukierni zupełnie sama i na dodatek czekała na dostawę świeżych ciastek z piekarni. Traf chciał, że Tata posłał mnie i Pippi do cukierni, bo następnego dnia mieliśmy pojechać do Babci. Mama ciemnowłosego chłopca bardzo ucieszyła się na nasz widok i poprosiła, abyśmy zostały w cukierni na godzinę albo krócej.
- Przedawać? - zapytała Pippi.
Kobieta zatrzymała się w drzwiach.
 - Jak ktoś przyjdzie i będzie chciał drożdżówkę, daj mu z tej półeczki, dobrze? Tu są z jabłkiem, a tu z budyniem - wyjaśniła i pobiegła pospiesznie.
Pippi uśmiechnęła się szeroko i stanęła za ladą. Przyjrzałam się wszystkim ciastom, ciastkom i ciasteczkom, zastanawiając się, które smakowałyby wszystkim, nie tylko Babci, gdy nagle do cukierni weszli kilkoro dzieci.
- Dać te? - spytała Pippi i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, każde dziecko dostało po drożdżówce, i to zupełnie za darmo.
- Dać - uśmiechnęła się, gdy jedno z dzieci położyło na ladzie pieniążek.
- Pippi - szepnęłam zdumiona, ale moja siostra zmarszczyła brwi i cichutko zamruczała.
- Móiła "daj mu" - powiedziała, zdjęła z półki cały karton i wyszła przed cukiernię.
Nie minęła chwila, a dookoła Pippi zaroiło się od dzieci. Uśmiechnięta podawała do małych rąk kolejne bułeczki tak długo, dopóki nie zostało jej w ręce puste pudełko. Ostrożnie, aby Pippi niczego nie zauważyła, wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer Taty.
- Co się stało, Mysiu? - zapytał tata i w jego głosie wyczułam nutę niepokoju.
- Tatusiu - wyszeptałam tak cicho, jak tylko się dało - Pippi rozdaje dzieciom ciastka...
Mama ciemnowłosego chłopca i tata pojawili się prawie w jednej chwili.

Ta książka po przeczytaniu została ze mną. Nie chcę się z nią rozstawać, ale pobyć w jej klimacie, mądrości, niezwyczajnej zwyczajności bohaterów. Jest piękna.
Rodzina Marysi to owdowiały Tato, Mamanioł oraz niepełnosprawna Pippi. Pippi ma zespół Downa. Jest starszą siostrą Marysi. Pippi uwielbia niebieski, ma świetną pamięć, ogląda programy kulinarne, dobrze gotuje, opiekuje się psem. To mała dziewczynka zamknięta w ciele dorosłej kobiety - duża, gruba, bardzo silna ze sztywnymi rudymi warkoczykami. Nie umie pisać i czytać, źle znosi każdą zmianę, nie lubi się przytulać, niewyraźnie mówi, rzeczywistość rozumie dosłownie. Wszystko to sprawia, że nie może uczestniczyć w niektórych sferach życia, co Marysia odkrywa stopniowo i dość boleśnie.
Akcja książki zaczyna się bowiem, gdy Marysia idzie do pierwszej klasy, a kończy się w jej dorosłości.
Piękna, bezinteresowna, wzajemna, mądra miłość oraz poszanowanie odrębności stawiają przed bohaterami trudne decyzje i w konsekwencji zmiany. Kolokwialnie rzecz ujmując życie toczy się dalej, lecz jest to życie objęte czułością, szacunkiem do innych i odwagą.
Bardzo, bardzo polecam.
Książka zdobyła pierwszą nagrodę w II konkursie Literackim im. Astrid Lindgren.

Katarzyna Ryrych
Wyspa mojej siostry
Wydawnictwo Piotra Marciszuka STENTOR

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz