sobota, 1 czerwca 2013

Katherine Paterson "Most do Terabithii"


Jess miał za to zręczne ręce. Przyciągnęli deski i inne materiały budowlane ze sterty śmieci porzuconej obok pastwiska Panny Bessie i w miejscu, które przedtem wybierali, zbudowali swój zamek-twierdzę. Leslie przyniosła puszkę po kawie, pełną herbatników i suszonych owoców, i drugą mniejszą, wypełnioną sznurkami i gwoździami. Znaleźli też pięć starych butelek po coca-coli, wymyli je i napełnili wodą, na wypadek - jak to określiła Leslie - "oblężenia".
I tak jak Bóg w Biblii, podziwiali to, co stworzyli, i uznali, że jest dobre.
 - Powinieneś narysować Terabithie, rysunek powiesimy w zamku - powiedziała Leslie.
- Nie potrafię. - Jak miał jej wytłumaczyć, tak żeby zrozumiała, że marzył o tym, by uchwycić drgające wokół życie, lecz kiedy próbował, wymykało mu się między palcami i na papierze zostawała sucha skamielina? - Nie potrafię narysować poezji drzew - wyjaśnił.
Leslie kiwnęła głową.
- Nie przejmuj się - rzuciła. - Kiedyś ci się to uda.
Wierzył jej, ponieważ w cienistym świetle twierdzy wszystko wydawalo się możliwe. Oni oboje byli właścicielami świata i żaden wróg - Gary Fulcher, Wanda Kay Moore, Janice Avery, strachy i brak wiary w siebie Jessa - ani żaden z nieprzyjacioł, których wyobrażała sobie Leslie, nie był w stanie ich pokonać.
Kilka dni po zakończonej budowie zamku Janice Avery przewróciła sie w autobusie i oskarżyła Jessa o podstawienie nogi. Narobiła takiego wrzasku, że pani Prentice, kierowca, wyrzuciła Jessa z autobusu i musiał iść piechotą pięć kilometrów do domu
Gdy wreszcie dotarł do Terabithii, Leslie siedziała skulona pod jedną ze szpar w dachu, usiłując czytać przy nikłym świetle. Na okładce narysowany był miecznik atakujący delfina.
- Co robisz? - spytał, siadając na ziemi obok niej.
- Czytam. musiałam coś zrobić. Cóż to za dziewucha! - zawołała ze złością Leslie.
- Nie ma sprawy. Nic mi się nie stało. Czymże był niedługi spacer w porównaniu z tym, co Janice Avery mogła wymyślić?
- Chodzi o zasadę, Jess.Musisz to zrozumieć. Z takimi ludźmi trzeba walczyć, bo w przeciwnym razie zostaną tyranami i dyktatorami.

Jess jest jedenastolatkiem. Mieszka z rodzicami oraz czterema siostrami. Matka zajmuje się gospodarstwem, ojciec próbuje z wielkim trudem otrzymać rodzinę. Chłopakowi doskwiera samotność oraz dystans emocjonalny najbliższych.
Jess ma dwie pasje - rysowanie i bieganie. jedną i drugą rozwija na miarę swoich możliwości.
Pewnego dnia do sąsiedniego domu wprowadza się rodzina Burke z córką Leslie, rówieśniczką chłopca. Rodzi się miedzy nimi niezwykła przyjaźń. Pokonuje bariery finansowe, styl życia rodziny, różnicę płci.
Któregoś dnia przyjaciele trafiają do pobliskiego lasu, a potęga ich wyobraźni stwarza niezwykłą krainę - Terabithię. A potem przychodzi doświadczenie najtrudniejsze ze wszystkich.
Dorastanie, jego piękno i związane z nim przeróżne dylematy, trudności na miarę wieku i te trudne do udźwignięcia nawet przez dorosłych.
Znakomita książka w swej mądrości, słaba literacko. Może wersja oryginalna jest lepsza?.

I film z 2007 roku, wyprodukowany przez Disneya. Piękny, absolutnie mnie zachwyca - scenografią, montażem, muzyką, ogólnym klimatem. 
Dla tych, którzy nie boją się przeżywać i czuć...

Ciężko było znaleźć jakiś sensowny fragment filmu, bo zwiastun zupełnie nie oddaje klimatu. Zamieszczam, te, które mnie się podobają.

 


   Katherine Paterson
Most do Terabithii
                                                                                                Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz