sobota, 22 września 2012

Z ukłonem: Marcin Szczygielski "Czarny młyn"

Marcin Szczygielski
Czarny młyn
Wydawnictwo STENTOR

Powiedziałem, że w Mlynach jest sześcioro dzieci i Melka. Melka ma prawie osiem lat i oczywiście też jest dzieckiem, w dodatku najmłodszym, ale specjalnym. Wyjątkowym, jak mówi mama. Nie pamietam tego dnia, kiedy się urodzila, chociaz podobno bardzo się cieszyłem i pytałem tatę, kiedy już przyjedzie do nas razem z mamą ze szpitala w Koninie. Miałem trzy lata. Czekałem i czekałem, pamiętam to czekanie, bo zanim Melka przyjechała, minęło kilka tygodni. Pamiętam długie rozmowy taty z Babką i pamiętam, że tata był smutny. A potem pamiętam mamę, jak wysiadała z auta z białym zawiniątkiem na rekach. Chciałem do niej biec, ale Babka trzymała mnie mocno za rękę i nie pozwalała. Mama wniosła Melkę do dużego pokoju na dole, tego, w którym śpi Babka i w którym jadamy obiady w święta, pocałowała mnie i położyła moją siostrę na łóżku. Podszedłem do niej i zajrzałem do becika. Nikt nic nie mówił. Mela popatrzyła na mnie swoimi jasnymi, niedużymi, zbyt szeroko rozstawionymi oczami. Pamiętam to spojrzenie. Wczesniej nie widziałem żadnego niemowlęcia, pomyślałem więc, że jest dokładnie taka, jak powinna być.
- Jaka śliczna - powiedziałem, pamiętam to.
Wtedy mama zaczęła płakać i przytuliła do taty, a Babka odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. I wtedy, chociaż miałem tylko trzy lata, zrozumiałem, że coś jest nie tak. Ale nie wiedzialem jeszcze co.
Melka nie jest taka jak inne dzieci z Młynów. W ogóle nie jest taka jak inne dzieci. Melka jest karłem - dowiedzialem się tego dość szybko, Babka już o to zadbala. Chociaż na początku myslałem, że właściwym słowem jest "pokurcz", bo tego określenia używała w odniesieniu do Melki, ale mama mi powiedziała, że nie wolno tak mówić na Melę, bo to brzydkie słowo. A później nakrzyczała na Babkę i ta od tego czasu ani razu już tak nie powiedziała. Jednak to,że Melka jest karłem, czyli malym niewysokim człowiekiem, nie jest wcale najgorsze. Najgorsze jest to, że ma zdeformowany kręgosłup, przez który nie może chodzić, dlatego trzeba się nią cały czas zajmować, bo po prostu nie może o siebie dbać sama.
- Nie pożyje to to - oświadczyła Babka któregoś dnia po przyjeździe Melki, pamiętam. - Ale może to i lepiej.
Przestraszyłem się wtedy, ale okazało się, że Babka nie miała racji. Mela żyła i miała się dobrze (...)
Twarz Melki wygląda inaczej niż twarze innych ludzi, których znam. Jest szeroka i plaska, ma kształt rozciągniętego serca. Usta są zbyt małe, oczy też, a nos Melki jest z kolei zbyt szeroki. Moja siostra nie jest ładna, pewnie wszyscy myślą nawet, że jest brzydka. Ale ja znam ją tak dobrze jak nikt - poza mamą i tatą - i wiem, że wcale nie jest brzydka. Kiedy się śmieje jest najpiękniejsza na całym świecie.
Jej wygląd jest jednak najmniejszym problemem. Gorsze jest to, że Mela myśli inaczej niz wszyscy. Niewiele mówi, chociaż potrafi - nie miała jeszcze dwóch lat, kiedy powiedziała pierwsze słowo - ale kiedy już się odzywa, rzadko jest to zrozumiałe. Najczęściej, to, co mówi, zupełnie nie ma sensu, w dodatku ni stad, ni zowąd Malka zaczyna płakać lub śmiać się w głos.(...)
Mela chociaz nie jest duża, calkiem sporo wazy. podnosze ja z wysilkiem, piotrek sklada koc i kladzie go na dnie wózka, ktorym podrózuje moja siostra.
Sam to wymysliłem. Kiedy mama poszła do pracy, miałem do wyboru albo spędzać całe dnie po powrocie ze szkoły w domu przy Melce, albo zabierać ją ze sobą. Melka nie ma wózka inwalidzkiego, bo na niewiele by się zdał w Mlynach, gdzie jedyna droga jest pelna wybojów. Nie przydalby się też w domu, bo zajmujemy z mamą dwa niewielkie pokoje na pietrze, trzeba by więc ciagle nosić go po schodach. (...)
Długo zastanawiałem się, jak mógłbym zabierać Melkę ze sobą na dwór. Nie byłoby kłopotu z wyniesieniem jej na podwórko, ale nigdzie dalej byśmy nie poszli, gdybym musiał ją nieść na rękach, bo jest jednak zbyt ciężka. I wtedy przypomniałem sobie, że w szopie obok starej obory stoi nieużywany wózek z dyszlem. (...) Naprawiłem kilka pogiętych szprych w kolach, a Paweł pomógł mi załatać dziurawe dętki.. Pomalowaliśmy później wszyscy razem wózek olejnymi farbami, które dał nam tata Natalki. Każdy bok na inny kolor - żółty, niebieski, zielony i czerwony - a dyszel na fioletowo. Babka powiedziała, że aż ja zęby bolą od tych kolorów.. Bardzo mnie to zdziwiło, bo ona ma sztuczne zęby, które wyjmuje na noc i wkłada do stojącej na stoliku obok łóżka szklanki z wodą.

Jestem zachwycona.
Opustoszała, biedna i bardzo zaniedbana wioska w środkowej Polsce. Dorośli, których dotyka trud życia oraz grupa siedmiorga dzieci, które poruszają się, według standardów medialnych, w dramatycznym świecie. A jednak ich rzeczywistość budzi tęsknotę do świata pełnego prostoty, wyobraźni i siły.
Pewnego dnia w Młynach zaczynają się dziać bardzo dziwne i straszne rzeczy. Czarny Młyn, który od lat stał nieruchomo, zaczyna się poruszać i wprowadzać chaos w codzienność. Rozumienie i ocalenie przynosi niepełnosprawna siostra głównego bohatera.
W tej powieści dzieci pomagają dorosłym, niepełnosprawni zdrowym, bohaterem jest matka, która musi wyżywić rodzinę, a nie wyrwany z wiejskiej biedy lekarz. Piękne spojrzenie na człowieka...
Grand Prix w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren, który nagradza teksty o wysokim poziomie artystycznym i etycznym oraz takie, które z pełnym przekonaniem można polecić do czytania dzieciom i młodzieży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz