piątek, 8 marca 2013

Julia Duszyńska "Cudaczek Wyśmiewaczek"

Było sobie miasteczko nad rzeczką. a w tym miasteczku stał sobie domek ani mały, ani duży - taki w sam raz. I w tym domku mieszkała panna Obrażalska.
Panna Obrażalska miała osiem lat, zadarty nosek i jasne warkoczyki. Nazywano ja panną Obrażalska, bo się wciąż obrażała.
Obrażała się dziesięć razy na dzień. Wtedy mówiła: "nie bawię się" albo "nie potrzebuję". Potem nadymała buzię, zadzierała jeszcze wyżej ten zadarty nosek i siadała w kącie nastroszona jak sowa.
Długo siedziała w kącie, tak długo, póki cala obraza nie wyparowała z niej jak woda z kociołka. Wtedy panna Obrażalska wracała do zabawy z dziećmi.
I co dalej?
Ano, za chwilę mówiła znów: "nie bawię się" albo "nie potrzebuję" i znowu odchodziła do kąta. Drugiej takiej Obrażalskiej nie było w całej szkole, nie było nawet w całym miasteczku nad rzeczką.
A wszystkiemu kto był winien?- Cudaczek-Wyśmiewaczek.
Cudaczek-Wyśmiewaczek, licho malutkie i cieniutkie jak igła, mieszkał w tym domku, co to nie był ani duży, ani mały, tylko w sam raz. A ten Cudaczek nie jadł i nie pił, tylko śmiechem żył. Śmiał się i śmiał do rozpuku, a brzuszek pęczniał mu i pęczniał, aż napęczniał jak ziarnko grochu. Wtedy Cudaczek był syty i zadowolony.
Otóż ten Cudaczek-Wyśmiewaczek chował się jasne warkoczyki panny Obrażalskiej i ciągle szeptał jej do ucha:
- Obraź się! Obraź się!
Bo ta nadęta buzia panny Obrażalskiej była taka śmieszna. I ten nosek, co się do góry zadzierał był taki śmieszny. I to : "nie bawię się" było takie śmieszne.
Cudaczek patrzył na to i śmiał się w jasnych warkoczykach do rozpuku.  A brzuszek mu pęczniał i pęczniał, aż napęczniał jak to ziarnko grochu.
Najweselej Cudaczkowi było w szkole, bo chodził z panną Obrazalską do szkoły, a jakże! - schowany w jasnych warkoczykach.
Myślicie, że chodzil się uczyć? Gdzie tam! Chodził, bo w szkole ciągle się Obrażalska obrażała, a Cudaczek śmiał się i śmiał do rozpuku.
Siedzą dzieci w ławkach i piszą. Obrażalska też. A tu trrach! - złamała się jej stalówka.
Panna Obrażalska odwraca się do sąsiadki Małgosi i mówi:
Małgosiu, pożycz mi stalówki.
Małgosia jest uczynna. Wyjmuje zapasową stalówkę z piórnika i daje Obrażalskiej.
- Masz, ale nie krzyw tak pióra, bo i te złamiesz. a już nie mam więcej stalówek.
Panna Obrażalska już wyciągnęła rękę po stalówkę, a tu Cudaczek-Wyśmiewaczek szepce jej do ucha:
- Co, ona ma ma cię uczyć? Obraź się!
I panna Obrażalska nadyma buzię, zadziera nosek i mówi:
- Nie potrzebuję twojej stalówki!

Taki maleńki a taki psotliwy.
Otóż ten Cudaczek lubił znaleźć sobie jakieś niegrzeczne dziecko. Wtedy zamieszkiwał u niego i żywił się obśmiewaniem jego wad. I tak od panny Obrazalskiej poszedł do Złosnickiego, potem spędził zimę w mieście u pana Beksy. Następnie spotkał pana Byle Jak, Kasię, co się grzebienia bala, Chwalipietę i Krzywonoska. Bardzo lubił się z nich wyśmiewać i tak zapełniał sobie pusty brzuszek. Aż któregoś razu odkrył, że ma serce, którego bicie czuje wtedy, gdy zdobi coś dobrego. I tak oto Cudaczek zamienił wyśmiewanie się z ludzkich wad na poczet radości płynącej płynącej z uśmiechu innych.

Stara, dobra lektura szkolna. Polecam.
Julia Duszyńska 
Cudaczek Wyśmiewaczek
Ilustracje Jarosław Żukowski
Wydawnictwo Siedmioróg

2 komentarze:

  1. świetne, moja ulubiona książka w dzieciństwie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. spoko ta książka nawet

    OdpowiedzUsuń