środa, 10 października 2012

Wojciech Witkowski "Burzliwe dzieje pirata Rabarbara"

Wojciech Witkowski
Burzliwe dzieje pirata Rabarbara
Ilustrował Edward Lutczyn
Wydawnictwo Bis

Franz von Flonder zwał się kiedyś Franciszek Flądra i był najpoczciwszym w świecie czarodziejem, takim, co to za dotknięciem czarodziejskiej pałeczki łatał chłopcom dziury w spodniach rozdartych przy przechodzeniu przez płot, a dziewczynkom zabierał w czasie snu strach przed myszami i żabami. Wtedy czarodziej Flądra był rumiany i uśmiechnięty jak poranne jabłuszko z wrześniowego sadu. Mieszkał w domu zrobionym z ogromnej beczki i kiedy w mieście było smutno, kulał się w swoim domku po ulicach i śpiewał najweselsze i najśmieszniejsze piosenki, jakie kiedykolwiek ktokolwiek słyszał. Aż zdarzyło się nieszczęście. Komar ukłuł córkę samego burmistrza; niewychowany jakiś komar - nie wiedział kogo można kluć. Burmistrz rozgniewał się, zawołał Flondrę i powiedział:
 - Zrób coś z tym komarem. Lata to, nie robi nic to, bzyka to, kłuje to.
A co zrobił Flądra? Wpadł na pomysł ożenienia komara z pszczołą. Już ona zagoni go do roboty, nie będzie kłuł z nudów burmistrzanek! Jak postanowił, tak zrobił. I od tego czasu są na świecie osy - dzieci komara i pszczoły. Po pszczole mają żądło, po komarze lenistwo i złośliwość. I tną jak osy, nie zważając wcale kogo.
Rozgniewani mieszczanie przegnali Flądrę z miasta, żeby zaś nie wymyślił jakiegoś jeszcze paskudnego owada - złamali jego czarodziejską pałeczkę. Żaden czarownik nie może jednak przestać być czarownikiem, więc Flądra po zbudowaniu wąziutkiej chatynki pod wierzbą (wąziutkiej, bo ze zmartwienia wysechł i zrobił się plaski jak papier), zajął się po cichu pompowaniem wody ze źródełka pod górę, ze niby i tak potrafi czarować, a dla dodania sobie ważności ogłosił, że nie jest już żadnym zwykłym Franciszkiem Flondrą, ale Franzem von Flondrem.
Do niego właśnie szedł Ocet, niosąc przedziwny pakunek.
Zapukał do drzwi wąskich jak listewka. Zaraz się otworzyły i ukazał się w nich von Flonder, tak rzeczywiście płaski, że zawsze musiał stać nosem do wiatru, by go nie uniósł, uderzywszy z boku.
- Witam cię, o wielki czarnoksiężniku - zapiszczał Ocet.
- Witam pana, kapitanie - odparł Flonder.
- Czy wiesz, co mam w tej paczce? - zapytał Ocet.
- Czy to jest coś dla mnie? - odpowiedział pytaniem Flonder.
- Będzie twoje, czarnoksiężniku,  jeśli pomożesz mi w walce z Rabarbarem.

To książka, która pamięta nasz dziecięce lata. Jest wspaniała. Napisana barwnym, pięknym językiem; pełna poczucia humoru i niesamowitych pomysłów.
Rabarbar uciekł z kutra "Kaczy Kuper" od złośliwego kapitana Octa. Osiadł na wyspie z żoną Barbarą i synkiem Krztynkiem. Pasjami jadł grochówkę, palił fajkę i od czasu do czasu wypełniał obowiązki pirata.
Tyle wolności... tyle wolności...
Są jeszcze dwie części tej znakomitej książki:
Dalsze burzliwe dzieje pirata Rabarbara
Jeszcze dalsze dzieje pirata Rabarbara 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz